"Ty tłusta świnio!" - pomyślałam spoglądając jak codzień na moje ochydne tłuste ciało. Taki widok z rana potrafii znacząco zepsuć humor na resztę dnia.
Mimo wszstko codziennie rano patrzę w to lustro, codziennie mam łzy w oczach.
Nie umiem się pogodzić z brutalną rzeczywistością.
W celu potwierdzenia tego co widzę ważę się. Cholerne liczby! Ciągle są zbyt wysokie, a gdy mam już wrażenie, że niedługo liczba będzie idealna uświadamiam sobie, że to wciąż zbyt dużo.
To nie jest fanaberia jednej diety..
Od 4 lat mój świat kręci się wokół jedzenia i mojej wagi. Właśnie 4 lata temu nastąpił przełom.
Postanowiłam odciąć się od przeszłości, zmienić siebie, zmienić swoje życie.
Do odchudzania zmotywowało mnie wiele przykrości ze strony rówieśników w szkole podstawowej i gimnazjum. Miałam okrągłą buzię, fryzurę na pudla, a z sylwetki przypominałam kubusia puchatka.
Byłam przez te lata sama, czułam się gorsza, nikt nie chciał się ze mną przyjaźnić.
Tak naprawdę pod tą tłustą okrywą, w tym tłustym ciele mieszkała mała, samotna dziewczynka, która czuła się sama, zdana na pastwę losu, całkowicie obojętna dla innych.
Przeżywałam już zarówno wzloty jak i bolesne upadki. Odnosiłam sukcesy i porażki, które mnie niszczyły.
Czasem zaczynałam wątpić czy kiedykolwiek będę na tyle silna aby się zmienić.
Miałam ochotę skończyć tą nierówną walkę z sobą i zniknąć, stać się niczym...
Jednak jedno pozostawało niezmienne przez te czas - nienawidziłam swojego ciała.
Moje ciało jest moim własnym więzieniem, a ja chcę być wolna.
Chcę uwolnić się z tego kokonu w którym gniję by wznieść się do góry z wdziękiem motyla.
Pragnę perfekcji, idealnej sylwetki...
Jestem coraz bardziej i bardziej zmotywowana.
Czeka przedemną wiele pracy, cierpienia, wyrzeczeń, wylanych łez...
Jednak czym jest trud i cierpienie
w porównaniu ze szczęściem jaki da wymarzony cel?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz