wtorek, 1 maja 2012

Przepierdolony czas.

Tyle czasu zmarnowałam. Wszystko robię nie tak, nie wystarczająco dobrze i zadowalająco. Jem niby 'normalnie' (o ile moje pojęcie normalności jest takie jak u przeciętnego człowieka), a mimo to czuję się fatalnie. Od dłuższego czasu czuję się zwyczajnie chora i nie mam siły na nic, ani na naukę, ani na ćwiczenia, ani nawet na kontakty towarzyskie. Nawet długie przebywanie z K. mnie męczy. Po prostu opadam z sił, gdy nie mogę się przespać po południu. Czuję się jak beznadziejna, tłusta, ociężała amerykanka, której z trudnością przychodzi podniesienie się z fotela. Dzisiaj ogólnie jest ze mną bardzo źle. Mam gorączkę i bardzo boli mnie głowa, łzawią mi oczy. Cały dzień spędziłam w łóżku. Nawet jedzenie gotowanego na parze kurczaka męczyło mnie. O druga sprawa... nic mi nie smakuje. Autentycznie jem, aby jeść, ale już nawet to nie sprawia mi przyjemności. Dziwne, aż się sama sobie dziwie. Ohydna pochłaniaczka jedzenia, nie ma na nic ochoty. To doprawdy ironia losu... Wpierw się katowałam, aby przezwyciężyć apetyt, a teraz zmuszam się aby jeść te 500 kcal dziennie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz