wtorek, 1 maja 2012

Przepierdolony czas.

Tyle czasu zmarnowałam. Wszystko robię nie tak, nie wystarczająco dobrze i zadowalająco. Jem niby 'normalnie' (o ile moje pojęcie normalności jest takie jak u przeciętnego człowieka), a mimo to czuję się fatalnie. Od dłuższego czasu czuję się zwyczajnie chora i nie mam siły na nic, ani na naukę, ani na ćwiczenia, ani nawet na kontakty towarzyskie. Nawet długie przebywanie z K. mnie męczy. Po prostu opadam z sił, gdy nie mogę się przespać po południu. Czuję się jak beznadziejna, tłusta, ociężała amerykanka, której z trudnością przychodzi podniesienie się z fotela. Dzisiaj ogólnie jest ze mną bardzo źle. Mam gorączkę i bardzo boli mnie głowa, łzawią mi oczy. Cały dzień spędziłam w łóżku. Nawet jedzenie gotowanego na parze kurczaka męczyło mnie. O druga sprawa... nic mi nie smakuje. Autentycznie jem, aby jeść, ale już nawet to nie sprawia mi przyjemności. Dziwne, aż się sama sobie dziwie. Ohydna pochłaniaczka jedzenia, nie ma na nic ochoty. To doprawdy ironia losu... Wpierw się katowałam, aby przezwyciężyć apetyt, a teraz zmuszam się aby jeść te 500 kcal dziennie.

środa, 8 lutego 2012

Jutro się zacznie.

Chcę zasmakować jak smakuje koniec.

Od piątku robię 'hardcorowy luty'.

Pełna nadzieja i motywacja.

sobota, 21 stycznia 2012

Kompulsy...

Mam myśli samobójcze...
Czuję się beznadziejna, słaba.
Chcę zniknąć, chcę aby świat o mnie zapomniał.
Czy to, że jestem coś zmienia? Niedobrze mi gdy na siebie patrzę...
Ciągła cholerna krytyka ze wszystkich stron.
Jestem odrażająca, potrafię zjeść ogromne ilości jedzenia.
Ochydne jest to jakie śmieci w siebie wrzucam...
Obrzydza mnie to, że 'brudzę' siebie.
Wciąż grzeszę - Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu.
Wyrzuty sumienia i kompulsy, przeszywający smutek, ból.
Czy jestem masochistką? Dążę do autodestrukcji, unieszczęśliwiam siebie, tym że jem.
Jem więc tyję, a ja tak naprawdę nie chcę jeść. Chcę chudnąć.
Tylko tego chcę...

Błagam niech mi ktoś pomoże. Nie mam już sił na kolejną walkę z samą sobą...


"Musisz mi pomóc bo od
tygodnia pada deszcz
i powoli życie
mi się rozmywa

Musisz mi pomóc
bo czuję się jak Bóg
który przez sześć dni budował
świat i powstał wielki chaos

Musisz mi pomóc
bo wczoraj śmierć pytała
szatniarza w knajpie
co się ze mną stało

Musisz mi pomóc
dziś teraz już
bo jutro może być
za późno..."

środa, 11 stycznia 2012

Ochota.

Nie wolno mi chcieć! a mam cholerny apetyt wieczorami.
Ssie mnie na słodkie i wpierdalam musli na sucho, i tuczę się.
Na szczęście pilnuję normy 500kcal.

Boże grzeszę myślą przeciwko szczupłej sylwetce...

wtorek, 10 stycznia 2012

Perfekcja należy się tylko silnym...

"Ty tłusta świnio!" - pomyślałam spoglądając jak codzień na moje ochydne tłuste ciało. Taki widok z rana potrafii znacząco zepsuć humor na resztę dnia.
Mimo wszstko codziennie rano patrzę w to lustro, codziennie mam łzy w oczach.
Nie umiem się pogodzić z brutalną rzeczywistością.
W celu potwierdzenia tego co widzę ważę się. Cholerne liczby! Ciągle są zbyt wysokie, a gdy mam już wrażenie, że niedługo liczba będzie idealna uświadamiam sobie, że to wciąż zbyt dużo.
To nie jest fanaberia jednej diety..
Od 4 lat mój świat kręci się wokół jedzenia i mojej wagi. Właśnie 4 lata temu nastąpił przełom.

Postanowiłam odciąć się od przeszłości, zmienić siebie, zmienić swoje życie.
Do odchudzania zmotywowało mnie wiele przykrości ze strony rówieśników w szkole podstawowej i gimnazjum. Miałam okrągłą buzię, fryzurę na pudla, a z sylwetki przypominałam kubusia puchatka.
Byłam przez te lata sama, czułam się gorsza, nikt nie chciał się ze mną przyjaźnić.
Tak naprawdę pod tą tłustą okrywą, w tym tłustym ciele mieszkała mała, samotna dziewczynka, która czuła się sama, zdana na pastwę losu, całkowicie obojętna dla innych.

Przeżywałam już zarówno wzloty jak i bolesne upadki. Odnosiłam sukcesy i porażki, które mnie niszczyły.
Czasem zaczynałam wątpić czy kiedykolwiek będę na tyle silna aby się zmienić.
Miałam ochotę skończyć tą nierówną walkę z sobą i zniknąć, stać się niczym...
Jednak jedno pozostawało niezmienne przez te czas - nienawidziłam swojego ciała.
Moje ciało jest moim własnym więzieniem, a ja chcę być wolna.
Chcę uwolnić się z tego kokonu w którym gniję by wznieść się do góry z wdziękiem motyla.

Pragnę perfekcji, idealnej sylwetki...
Jestem coraz bardziej i bardziej zmotywowana.
Czeka przedemną wiele pracy, cierpienia, wyrzeczeń, wylanych łez...

Jednak czym jest trud i cierpienie
w porównaniu ze szczęściem jaki da wymarzony cel?